wtorek, 30 kwietnia 2013

Spaghetti z bobem o cytrynowym aromacie - zdrowsza wersja spaghetti idealna na wiosnę :)


Znowu wiosenny post :) Nie grożąc nikomu, muszę jednak stwierdzić, że przez jakiś czas tak będzie. Zachłysnęłam się pogodą za oknem. Jest słonecznie, ciepło, cudnie. Czekam jeszcze na pierwszą wiosenną burzę z piorunami!

Uwielbiam wszelkiego rodzaju makarony. Gdzieś głęboko drzemie we mnie włoska dusza :)
Podążając za wiosenną tendencją pełną świeżości i koloru, proponuje wam dzisiaj spaghetti w wersji "light" (zakładając, że makaron może być light :P )
Pełnoziarnisty makaron, bogaty w witaminy B1, B2, PP, C i A, wapń, fosfor, żelazo, magnez i karoten bób, orzeźwiająca cytryna i przyśpieszające przemianę materii i powodujące wydzielanie endorfin (tak twierdzą naukowcy :) ostre papryczki sprawiają, że danie to z pewnością jest nie tylko smaczne, ale i bardzo zdrowe. Nic tylko jeść! :)


Składniki na 4 porcje:
450 g. pełnoziarnistego makaronu
350 g. świeżego lub mrożonego bobu (najlepiej bez łupin, w innym przypadku trzeba go będzie po rozmrożeniu i ugotowaniu jeszcze obrać)
4 łyżki oliwy extra vergine (na zdjęciu są "łyżnki" wiem :P )
3 drobno posiekane ząbki czosnku
szczypta pokruszonej suszonej papryczki chilli (jeżeli ma być ostrzej) lub 1 drobno pokrojona świeża
papryka peperoni (jeżeli ma być delikatniej - ja preferuję tę wersję)
sok i skórka starta z 1 cytryny
2 łyżeczki bazylii (najlepiej poszatkowanej świeżej, ale może też być suszona)
sól i pieprz
starty parmezan do posypania dania tuż przed podaniem

Spaghetti gotujemy w dużym garnku lekko osolonej wody zgodnie z instrukcją podaną na opakowaniu, aż będzie al dente. Odcedzamy, pozostawiając ok. 4 łyżki wody  z gotowania i wrzucamy z powrotem do garnka.
W tym samym czasie o osobnym naczyniu z osoloną wrzącą wodą gotujemy bób przez 3-4 minuty. Starannie przecedzamy. Jeżeli tak jak ja, użyliście mrożonego bobu w łupinkach, należy go jeszcze obrać.
Gdy makaron i bób się gotują, na patelni rozgrzewamy oliwę. Wrzucamy na nią czosnek, chilli/peperoni i skórkę z cytryny. Solimy, pieprzymy i mieszając, smażymy na małym ogniu przez 3-4 minuty, aż czosnek zmięknie.
Zawartość patelni łączymy z makaronem, bobem, wodą z gotowania, sokiem z cytryny oraz bazylią, podgrzewając na średnim ogniu.
Spaghetti podajemy posypane startym parmezanem.
Smacznego!

Przepis znaleziony w książce "365 sposobów na smaczne warianty ulubionych potraw".




niedziela, 28 kwietnia 2013

Wiosennie: waniliowe babeczki z dżemem morelowym


Wiosna, wiosna :) Nawet cupcakes są teraz bardziej wiosenne - śmietankowe wypełnione dżemem morelowym i udekorowane kremem z serka mascarpone (przepis na krem tu - klik) Babeczki są bardzo delikatne, nie za słodkie i ślicznie wyglądają. :)
Przepis na śmietankowe babeczki pochodzi ze strony Moje Wypieki, jest świetny, prosty i traktowany przeze mnie jako podstawową bazę pod wszelkiego rodzaju cupcakes.


Składniki:
130 g. masła
2 jajka
3/4 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki cukru (najlepiej drobnego do wypieków)
2 łyżki mleka
1,5 łyżeczki proszku do pieczenie
2 łyżeczki aromaty waniliowego

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
Masło utrzeć w mikserze na puszystą i jasną masę. Dodać cukier dalej ucierając. Wbijać kolejno jajka, miksując do połączenia się składników. Dodać suche składniki: mąkę, proszek oraz mleko i aromat waniliowy. Wszystko wymieszać szpatułką.

Foremki do muffinek wyłożyć papilotkami.Ciasto rozdzielić pomiędzy papilotki. W każdej porcji najpierw nałożyć połowę ciasta, dodać łyżeczkę dżemu morelowego i przykryć je resztą ciasta.




Piec w temperaturze 190°C przez ok 20-25 min.

Po wyjęciu z piekarnika, wystudzić i udekorować kremem z serka mascarpone - przepis na krem



Do tych babeczek użyłam galaretki agrestowej, która ma lekko zielony kolor i nadaje masie kremowej delikatny posmak agrestu oraz dodałam troszkę zielonego barwnika spożywczego. 






sobota, 27 kwietnia 2013

Sajgonki (spring rolls, pinyin) czyli azjatyckie niebo w gębie! Bardzo baaardzo polecam!


Sajgonki to obok sushi moja ulubiona azjatycka potrawa. Smakowity mięsno-warzywny farsz w pysznej chrupiącej skórce... :) Pyszności, w dodatku są całkiem proste w wykonaniu i wbrew pozorom nie aż tak czasochłonne. Nie ma takiej możliwości żeby wyszły niesmaczne - zawsze są nieziemskie i zawsze, absolutnie zawsze robią furorę i wszystkim smakują. To taki mój pewniak kiedy chce przyrządzić coś smacznego dla gości lub rodziny albo zwyczajnie rozpieścić swoje kubki smakowe. Warto nauczyć się je robić ponieważ te kupne i dostępne w knajpach są małe i drogie.
Sajgonki najczęściej podaje się jako zakąski. Ja pochłaniam je w większej ilości w towarzystwie brązowego ryżu i surówki, jako danie główne.
Zabieramy się do roboty!


Składniki na ok 15-20 małych sajgonek.
2 opakowania małego papieru ryżowego (papier ryżowy jest w dwóch rozmiarach - małym i dużym o.O ja używam tego małego, bo mimo iż wypełnienie go zajmuje troszkę więcej czasu, małe sajgonki łatwiej się i zawija i smaży)
200 g. mięsa mielonego
3 liście kapusty pekińskiej
5 grzybów mun (można więcej :)
50 g makaronu chińskiego
1 cebula
1 marchew
1 jajko
pieprz
olej rafinowany do smażenia

Grzyby mun zalać gorącą wodą na 10 min. Po tym czasie odcedzić i pokroić kapelusze w paski (małe ok. 3 mm. x 10 mm, albo mniejsze)
50 g. makaronu chińskiego zalać wrzątkiem i przykryć. Po ok. 3 minutach odcedzić i pokroić w paski o długości ok 2 cm.
Marchew zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Drobno pokroić cebulę i liście kapusty.
W misce wymieszać mięso mielone, grzyby, makaron, marchew, cebulę, kapustę i jajko. Dodać 2 łyżki sosu sojowego i doprawić pieprzem. Farsz jest tak genialnie skomponowany, że nie trzeba, wręcz nie można, doprawiać go niczym innym. :)

Sposób przygotowania sajgonek:
 Pojedynczy placek papieru ryżowego zanurzyć na kilka sekund w gorącej wodzie i położyć na deskę aż zmięknie. Trwa to parę sekund. Zbyt długo moczony papier będzie się rwał.
Na placek nałożyć łyżkę farszu i zawinąć w sposób pokazany na zdjęciu niżej.


Najpierw należy przygotować wszystkie sajgonki i dopiero potem smażyć. Papier ryżowy powinien chwilkę "odleżeć" z zawiniętym farszem - ładnie się wtedy sklei i nie rozwali podczas smażenia. Pośpiech jest zdecydowanie niewskazany!
Sajgonki smażyć na głębokim rozgrzanym oleju do osiągnięcia ładnego złotobrązowego koloru (ok. 2-3 min).
Odsączyć ręcznikami papierowymi z nadmiaru tłuszczu.

Polecam podawać z słodko-pikantnym sosem chilli!




 

piątek, 26 kwietnia 2013

Shake kawowy będący kawą mrożoną - lub też odwrotnie :)


Po baaaardzo długiej mroźnej zimie w końcu nagle nadeszła upragniona wiosna i zrobiło się cudownie ciepło.  Kiedy temperatura powierza przyjemnie rośnie kawa mrożona lub też shake kawowy  to idealny sposób na chłodnie orzeźwienie. :)
Sposobów na przygotowanie kawy w wersji "na zimno" jest wiele i każdy ma swoich zwolenników. Ten prezentowany w dzisiejszym poście sprzedali mi przyjaciele, którzy tym cudownym napojem kiedyś mnie ugościli. Moje kawoszowe serce zabiło mocniej i bezgranicznie się zakochało :P Prostota i geniusz tego rozwiązania jest niesamowity :P Ok, dość już  wstępu - w czym tkwi sekret? Panie i Panowie mrozimy mleko :)

Składniki (chociaż tak na prawdę wszystko odmierzamy "na oko" :)

- ok. 2 woreczki zamrożonych kostek mleka
- 3 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
- 3 łyżeczki cukru

Kawę zalewamy wrzątkiem. Słodzimy wedle uznania. Dodajemy do zmrożonego mleka. W mikserze z funkcją kruszenia lodu lub blenderze miksujemy/blendujemy zamrożone mleko i kawą.
Voila! :)

Baristyczne mistrzostwo świata czyż nie? :)



To wersja z pozostałym mi po babeczkach kremem Milky Way :)


I wersja light :P

czwartek, 25 kwietnia 2013

Tarta pistacjowa z białą czekoladą


Połączenie pistacji z białą czekoladą - czy można chcieć czegoś więcej? ;)
Ta tarta to idealnie słodki wiosenny deser do popołudniowej kawy. Jest bardzo intensywna i syta więc nawet taki łasuch jak ja jest w stanie zjeść jedynie jeden, noooo może dwa kawałeczki. Zrobiłam ją tydzień temu, a mój mężczyzna wciąż pyta kiedy będzie powtórka :) To rekomendacja lepsza niż gwiazdki Michelin! :P


Składniki na ciasto:
szklanka pistacji
30 g. cukru pudru
150 g. mąki (ja używam pełnoziarnistej)
100 g. masła
1 łyżka oliwy
szczypta soli

Pistacje obrać i zmielić na drobno. Można też kupić już zmielone (jak znajdziecie takowe, proszę dajcie znać gdzie :P ).
Mąkę zmieszać z cukrem pudrem, solą i zmielonymi pistacjami. Dodać oliwę i masło.
Zagnieść szybko do momentu uzyskania jednolitej zwartej masy ciasta.
Zawinąć w filię spożywczą i odstawić na godzinę do lodówki.




Schłodzonym ciastem wykleić posmarowane masłem i wysypane bułką tartą formy do tarty.
Powyższe proporcje w oryginalnym przepisie (znalezionym na blogu smacznykącik - polecam gorąco) podane są dla formy 36 x 12 cm. Ja z troszkę ponad połowy porcji zrobiłam 3 małe tarty w małych foremkach z Ikei o średnicy  14 cm. (chociaż troszkę było mi mało).
Wszystko zależy od grubości ciasta. Metodą niesamowitej dedukcji dochodzimy więc do wniosku, iż z podanej w przepisie ilości składników najlepiej zrobić jedną dużą tartę w standardowej formie o średnicy 36-38 cm lub 4 małe o średnicy 14 cm.

Ciasto ponakłuwać widelcem. Przykryć papierem do pieczenia  i obciążyć fasolą/grochem/ryżem. 
Jako, iż mój papier do pieczenia magicznie wyparował, tym razem użyłam folii aluminiowej, jednak nie polecam tej metody gdyż folia za bardzo izoluje temperature (co nie zmienia faktu, że ciasto wyszło). 


Piec w temp. 180°C przez 15-20 min z obciążeniem, a następnie jeszcze ok. 10 po jego zdjęciu.
Upieczony spód odstawić do ostygnięcia.


Składniki na masę:
200 g. białej czekolady
100 ml. śmietanki kremówki
1-1,5 szklanki pistacji
kilka kropel soku z cytryny

Pistacje obieramy i mielimy na pył. Kremówkę oraz połamaną w kosteczki białą czekoladę umieszczamy w rondelku. Podgrzewamy na małym ogniu, ciągle mieszając, aż czekolada się rozpuści. Dodajemy posiekane pistację i kilka kropel soku z cytryny. Mieszamy dokładnie i odstawiamy do częściowego ostygnięcia.
Lekko przestudzone nadzienie wylewamy na wcześniej upieczony spód/spody.
Po wierzchu posypujemy posiekanymi (ale już nie tak drobno) pistacjami i startą białą czekoladą.
Przed podaniem warto ją parę godzin schłodzić w lodówce - wtedy jest najlepsza.
Smacznego! :)






wtorek, 23 kwietnia 2013

Milky Way Cupcakes :)



Uwaga, post zawiera lokowanie produktu! :P Ale cóż zrobić? Uwielbiam batoniki Milky Way. Ich smak jest  tak cudownie "błogi" - słodkie, delikatne, mleczne... <3 Stąd pomysł na babeczki z kremem o tym właśnie smaku.
Przepis jest bardzo prosty, ale przygotowanie kremu rozciąga się w czasie więc najlepiej zacząć go przygotowywać dzień wcześniej.

Składniki:
4 batoniki Milky wat
200 ml. śmietanki kremówki

Do rondelka wlać śmietankę i dodać pokrojone na małe kawałki batoniki. Podgrzewać na małym ogniu ciągle mieszając aż batoniki się rozpuszczą.
Tak przygotowana masę odstawić do ostygnięcia, a następnie schłodzić w lodówce przez minimum 12 godz.
Schłodzoną masę ubić na sztywno mikserem z końcówką do ubijania białek.


Składniki na ok 12 babeczek (wszystkie w temp. pokojowej):
130 g, masła
1/2 szklanki cukru
3/4 szklanki mąki pszennej
2 jajka
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
2-3 łyżki mleka
2 łyżki kakao
1-2 batoniki Milky Way

Masło utrzeć mikserem na puszystą jasną masę. Dodać cukier i dalej ucierać. Jedno po drugim wbić jajka i miksować do połączenia się składników. Dodać składniki suche: mąkę, proszek do pieczenia, kakao oraz mleko i wymieszać szpatułką.
Foremki na babeczki wyłożyć papilotkami. Ciasto rozdzielić pomiędzy papilotki. Każdorazowo nakładając jedną warstwę masy, mały kwadratowy kawałeczek batonika i następną warstwę masy. Wyrównać.

Piec w temperaturze 190°C przez ok 20-25 min.

Ostudzone babeczki udekorować kremem nakładanym wedle uznania rękawem cukierniczym lub szpatułką. Udekorować gwiazdeczkami - jeśli uda wam się je zdobyć :)
Ja musiałam po swoje lecieć do Londynu, bo chociaż są produkowane w Sochaczewie, u nas ciężko je dostać. :(

Smacznego! :)






niedziela, 21 kwietnia 2013

Otwieramy sezon grillowy - Meksykańskie szaszłyki!



Grill! Uwielbiam grilla! :) Zresztą, znacie kogoś kto nie? Karkóweczka, szaszłyki, cukinia... Rozmarzyłam się :) W oczekiwaniu na pierwszomajowego wypasionego grilla, w tygodniu elektryczny przyjaciel pozwala mi zaspokoić apetyt na grillowane pyszności. Co prawda brakuje specyficznego "dymnego" aromatu, ale jakby nie było jest dużo zdrowiej.
Z szaszłykami sprawa wygląda tak, że można je zrobić z wszystkiego i niczego, a wariantów jest cała masa. W Poznaniu jest genialna meksykańska knajpa, w której podają szaszłyki z mięsa drobiowego owiniętego w boczek - niebo w gębie! :) Zupełnie "niedietetycznie" ale warto zgrzeszyć ;) Potrawa szybka i prosta do przeniesienia do naszej kuchni. Do kompletnego obiadu brakuje nam jeszcze ugotowanych w mundurkach, posmarowanych masełkiem i posypanych papryką pyrek, tortilli i sosu czosnkowego lub dipu z czerwonej fasoli.


Na ok cztery szaszłyki potrzebujemy:
2 różnokolorowych papryk
1 dużej cebuli
2 piersi z kurczaka
ok 20 plastrów cieniutko pokrojonego boczku
4 plasterki żółtego sera
Przyprawy: sól, pieprz, czosnek, słodką i ostrą paprykę

I patyczki! Pamiętacie o patyczkach? Bo mnie zdarzało się zapomnieć... ;)

Kurczaka kroimy w dużą kostkę i doprawiamy solą, pieprzem, czosnkiem, słodką i ostrą papryką (tymi dwoma ostatnimi tak "od serca" :) Odstawiamy na ok 30 min.


Paprykę kroimy w kwadraciki. cebulę dzielimy na 8 części (na pół. połówki na pół i te połówki połówek też na pół :P )
Nabijamy na patyczek w kolejności: paprykę, cebulę i kurczaka owiniętego w boczek, paprykę...



Tak przygotowane szaszłyki grillujemy obracając co jakiś czas, aż mięsko będzie gotowe a tłuszczyk z boczku się pięknie wytopi. Wiem, wiem - wyrażenie "będzie gotowe" jest mało precyzyjne, ale mój grill elektryczny nie pokazuje temperatury, a w przypadku grillowania nad ogniem sytuacja będzie jeszcze inna i zupełnie nie umiem podać nawet szacunkowego czasu. :P
Pod koniec położyć na szaszłykach po kawałku żółtego sera.
Proponuje podawać z ziemniakami ugotowanymi w mundurkach, z masełkiem, delikatnie posolonych i posypanych słodką papryką, tortillą do zagryzienia, sosem czosnkowym i dipem z czerwonej fasoli oraz surówką z białej kapusty. Pychotka :)




środa, 17 kwietnia 2013

Tarta cytrynowa z bezą



Tarta cytrynowa -  idealny deser będący połączeniem słodkości bezy z kwaśnym smakiem cytryny! <3 Coś dla osób lubiących "nieoczywiste" smaki, ale również niewymagające znacznego nakładu pracy i umiejętności. Jak dla mnie mistrzostwo świata :) Przepis cudownie wiosenny - jak dzisiejsza pogoda za oknem. :)


Składniki na ciasto:
115 g. masła lub margaryny
195 g. mąki pszennej (może być pełnoziarnista :)
2 łyżki cukru pudru
1 żółtko
1 łyżka soku z cytryny

Wszystkie składniki na kruchy spód wyrobić, zawinąć w folię i włożyć do lodówki na 30 min.
Po wyjęciu ciasta z lodówki, cieniutko rozwałkować i wylepić na posmarowaną masłem i wysypaną bułką tartą formę (średnica 24 cm.) Ciastem należy wylepić dno i ścianki formy. Ponakłuwać ciasto widelcem, przykryć papierem do pieczenia i obciążyć fasolą lub grochem, żeby ciasto nie wyrosło. Tak przygotowane ciasto piec przez ok. 15 min. w temperaturze 200°C. Następnie usunąć papier z obciążeniem i piec jeszcze 5 min.


Składniki na masę cytrynową:
200 ml. śmietanki kremówki
120 g. cukru
150 ml. soku z cytryny
5 jajek
2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej lub kukurydzianej
otarta skórka z 2 cytryn

Masa cytrynowa -wszystkie składniki zmiksować. I już - uwielbiam takie "skomplikowane" przepisy :)

Na wstępnie już upieczoną tartę wylać masę cytrynową i piec jeszcze 30 min w nagrzanym do 180°C piekarniku, aż masa się "zetnie". Żeby ciasto się nie spiekło, można przykryć je potem folią aluminiową.

Składniki na bezę:
4 białka
150 g. cukru pudru

Białka ubić. Po troszku dodawać cukier puder, cały czas ubijając. Tak przygotowaną bezą pokryć tartę i zapiekać jeszcze parę minut, aż beza się ślicznie zrumieni.

Podawać schłodzoną. Najlepiej smakuje po "nocce" spędzonej w lodówce. Warto czekać, ponieważ dopiero wtedy czuć głębie smaku masy cytrynowej.
Smacznego :)