Gnocchi to włoskie kluseczki bardzo podobne do naszych swojskich kopytek. Można je kupić w marketach w paczkach po 400-500 g. Przedstawione w niniejszym przepisie proporcje wystarczają na 2-3 nieduże porcje podane w małych naczyniach. Jeżeli chcielibyście przyrządzić porcję wielkości dużego naczynia żaroodpornego proponuje zdublować ilość składników.
Składniki:
125 g. mascarpone
30 ml. mleka
opakowanie gnocchi (ok. 400 g.)
2 łyżki startego parmezanu
1 łyżka bułki tartej
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
pieprz
sól
Zagotuj gnocchi w osolonej wodzie zgodnie z instrukcją podaną na opakowaniu.
Na patelni podgrzej mleko z serkiem mascarpone. Kiedy mleczna mieszanka zacznie wrzeć, wyłącz palnik, wsyp 1 łyżkę startego parmezanu i wymieszaj trzepaczką tak, aby się stopił. Dodaj sporą szczyptę pieprzu (najlepiej świeżo zmielonego), gałkę muszkatołową (ok pół łyżeczki i chyba nie muszę dodawać, że najlepiej świeżo startej:) i szczyptę soli (ja dałam ok 1/3 łyżeczki). Zdejmij patelnie z ognia.
Odcedź gnocchi i dodaj do sosu. Wymieszaj starannie, ale delikatnie i rozłóż całość w naczyniu pojedynczą warstwą. Oprósz gnocchi wymieszaną z bułką tartą resztą parmezanu.
Wyjmij naczynie z piekarnika i odstaw na 5-10 minut, żeby zapiekanka zastygła nieco przed podaniem, nie dłużej jednak niż na 15 min, bo kluski wchłoną nadmierna ilość cudownie ciągnącego sosu! :)
Chociaż wieczorem po wielu godzinach od przygotowania gnocchi spałaszowałam resztki tego, czego nie zmieściłam za pierwszym razem (danie jest bardzo syte) i muszę przyznać, że na zimno jest równie pycha!
Smacznego!
Przepis znalazłam w książce Nigelli Lawson - Włoskie inspiracje.
Danie zdefiniowane jest jako przystawka, ale jest na tyle syte, że w zależności od ilości z powodzeniem może grać pierwsze skrzypce, jako danie główne.
Nigella pewnie nie ma pojęcia, czym są polskie kopytka, stąd sięgnęła po włoskie kluski. Gnocchi są cudowne, ale w niczym nie ustępują naszym swojskim babcinym kopytkom więc myślę, że następnym razem przetestuję wersje zapiekanych kopytek od babci :)
Omojbosz. Slinka mi pociekla na sam widok!
OdpowiedzUsuńA kopytka tez mozesz zapiec, czemu nie. Efekt bedzie bardzo podobny :)
Wyglądają bardzo apetycznie.. z pewnością wypróbuję przepis, ale z gnocchi domowej roboty ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńkocham wszystko co jest związane z makaronami :)
OdpowiedzUsuńAle świetne! jeszcze nie jadłam w ten sposób gnocchi, koniecznie muszę spróbować:)
OdpowiedzUsuńA w jak gorącym piekarniku należy danie zapiekać?
OdpowiedzUsuńWitam, ja zapiekam ok. 15 min w temp 180°C aż serek się ślicznie zrumieni :)
UsuńMoje gnocchi już jest w piekarniku :)
OdpowiedzUsuńPrzepis na zapiekane gnocchi: kup opakowanie gnocchi... Wow...
OdpowiedzUsuńPrawda że genialne :P
UsuńA tak serio na blogu znajdziesz również przepis na same gnocchi "nie z paczki" :)